Nie jestem w 100% brodzianinem, ponieważ urodziłem się w Stanisławowie, ale z Brodami byłem w swoim dzieciństwie bardzo związany.
W Brodach miałem prababcię Julię Grzybowską i babcię Helenę Romańską, do których co roku przyjeżdżałem na wakacje. Z babcią chodziłem na cmentarz gdzie spoczywali moi dziadkowie: Michał Romański - mąż babci i Leon Letyński - ojciec mojego ojca.
Babcia miała w Brodach dwa domy. Posesja zamykała się ulicami: Muzyczną 28, Kraszewskiego 16 i ulicą Stolarską 3.
Gdy zacząłem naukę w szkole rok rocznie od września do półrocza chodziłem do szkoły w Brodach, a w drugim półroczu w Stanisławowie.
Po urodzeniu chrzczony byłem w kościele w Brodach, a ojcem chrzestnym był brat mojego ojca rotmistrz Leopold Letyński, który służył w 22 Pułku Ułanów stacjonującym w Brodach.
W Brodach miałem też pozostałą rodzinę ze strony mojej matki, a mianowicie na Małych Folwarkach cztery ciotki i wujka oraz rodzinę Grzybowskich - brata babci.
Rok 1939 - wybuch II wojny zastał mnie w Brodach; całą okupację musieliśmy się ukrywać, aby nie wywieźli nas na Syberię, ponieważ ojciec mój był majorem w 6 Pułku Kawalerii w Stanisławowie; przeszedł z pułkiem na Węgry, a my do mieszkania w Stanisławowie nie mieliśmy powrotu.
W czasie okupacji niemieckiej ukończyłem 7-mą klasę szkoły podstawowej, a następnie pracowałem w Polskim Komitecie Opiekuńczym. Dowoziłem wózkiem chleb, mięso, jarzyny do stołówki komitetu, donosiłem jedzenie do więzienia dla więźniów w Magistracie oraz zbierałem zadeklarowane dobrowolne datki na rzecz komitetu. Zakładnikami byli: hrabina Abramowiczowa, dr med. Zawadzki i proboszcz Kobierzycki.
Ze szkoły podstawowej zapamiętałem sobie tylko księdza Sługockiego, który chodził z laską, a którego bardzo się bałem.
Losy moich krewnych potoczyły się różnie. Żonę Leopolda Letyńskiego Olgę wywieziono z domu w nocy wraz z córką Zofią na Sybir. Po wojnie poprzez Afrykę wróciły do Polski (już nie żyją, pochowane zostały w Bochni). Leopold zginął w Katyniu. Adam Grzybowski - brat babci - zamordowany został przez Rosjan w Złoczowie; jego żona Irena, córka Danuta i synowie Jacek i Krzysztof wywiezieni zostali na Sybir, skąd wydostali się wraz z Armią Andersa. Powrócili do Polski. Żyją: Jacek - zamieszkały w Gliwicach, ul. Arońska 4 oraz Krzysztof, który jest w Kanadzie u córki. Irena i Danuta nie żyją - pochowane zostały w Gliwicach.